Budza nas grasujace po naszym balkonie malpy. Biegaja po dachu i poreczy, wywracaja butelki po piwie sasiadow i wyzeraja ich smieci. Narobily mnostwo halasu i balaganu. Wsrod nich sa matki z przyczepionymi pod brzuchem malcami. Przyroda jest tu tak blisko :-)
Samochodem terenowym za 75tys, wraz z innymi turystami wyruszamy do Medan. Kierowca jedzie jak szalony, buja, husta i rzuca na boki - cos dla osob z choroba lokomocyjna.
Lion Air bezpiecznie dostarczyl nas do Banda Aceh. Zanocowalismy w hotelu Prapat za 100 000 rupii. Z zewnatrz wyglada jak kiepski przydrozny motel, ale w srodku okazal sie lepszy niz Rainforest w Bukit Lawang. No i po raz pierwszy mielismy normalnie splukiwany kibelek! Tuz obok jest Night food market czyli pelno stoisk z miechem na patykach. Dzis wraz z zachodem slonca konczy sie Ramadhan i zaczyna swietowanie Fidul Itri. Ciekawy widok: muzulmanie i muzulmanki siedzacy przy stolikach. Napoje nalane, slomki wlozone, czasem jedzenie podane, ale nikt niczego nie tyka. Siedza tak z pol godziny. Slychac modly z meczetu. A potem jakby syrene i nagle wszyscy rozpoczynaja pic i jesc. Sztuczne ognie puszczane sa az do polnocy. Piwa jednak nie mozna dostac nigdzie.
My stchorzylismy i nie zjedlismy na ulicy. Poszlismy do miejscowego fast foodu American food na kurczaki a la KFC. Swoja droga to kawalek dalej bylo prawdziwe KFC i Pizza Hut. Dostalismy lody w gratisie ale skosztowalismy tylko troche. Ciekawie to wyglada - fast food pelen okrytych chustami muzulmanek jedzacych frytki. :-) To, w Banda Aceh pierwszy raz naprawde czujemy, ze jestesmy w kraju islamskim. Nic dziwnego skoro tu wlasnie wystepuje jego najbardziej ekstremalna odmiana. Kobiety ubrane od stop do glow. Wszyscy przestrzegaja postu. Wczesniej nie bylo to tak widoczne. Jutro prom na wyspe Pulau Weh.