Wstajemy rano i wyruszamy na poszukiwanie lokum. Jest cos w Yulia za $7 i w Mamamia za $10. Wybieramy drozsza wersje, gdyz chatka jest nad sama woda i bardziej odludna niz ta w Yulia. W Yulia za to jemy sniadanko. Wypozyczamy maski i pletwy i idziemy poplywac przy naszej chatce. A potem nurkujemy w okolicy Yulia. I tu i tu podziwiamy przepiekne wielobarwne ryby. Przeplywaja kolo nas cale lawice, sa rozgwiazdy, jezowce i inne stworzenia, ktorych nie potrafie nazwac. Sama rafa to jednak smutny widok. Zostala zniszczona przez tsunami w 2004r i wyglada jak ruiny olbrzymiego imperium zamieszkanego jedynie przez nieliczne osobniki. Rafa jest martwa, miejscami widac wyrwane i wywrocone olbrzymie jej fragmenty. Czasem mozna dostrzec kolorowe roslinki. Mimo to ryby sa fantastyczne i jest co ogladac. Prawdziwa rafa tez miejscami przetrwala, ale nalezy udac sie w konkretne miejsca.
Wiekszosc dnia plywamy lub odpoczywamy na hamaku patrzac na piekna turkusowa wode.
. Zjesc da sie dopiero wieczorem. Niestety ryb nie ma. Czemu? Bo byl Ramadan i nikt nie lowil.... swietnie. Grzes je kurczaka w sosie sojowym, a ja probuje gada gado, czyli warzywa z ryzem w sosie z orzechow.