Kalaw powitaliśmy o 8:15. Był przyjemny chłodek. W cieszącym się świetną reputacją Eastern Paradise Hotel nie było już miejsc, ale za to tuż za rogiem zadomowiliśmy się w całkiem fajnym Golden Kalaw Inn (8$/double room).
W Eastern Hotel zgadaliśmy się z grupką turystów i przewodnikiem Min Min i jutro wyruszamy na 2,5 dniowy trekking po górach i wioskach.
W Kalaw gorąco jest tylko między 11:00 a 14:00. Poza tym panują przyjemne temperatury. Jak Grześ odpoczywał, ja zwiedziłam lokalne targowisko i grupę malutkich stup buddyjskich. Na obiad zjedliśmy curry podane z dużą ilością niezidentyfikowanych dodatków. Wdrapaliśmy się jeszcze schodami do klasztoru mnichów, skąd rozciaga się widok na Kalaw.
Pełno tu wszędzie bezdomnych i wychudzonych psów.
Wieczorem smaczny i polecany posiłek w Uncle Sam's Restaurant. Testowaliśmy też kupone na ulicy warzywa w cieście i samosy (polecam), a także tutejszą, wstrętną moim zdaniem, whisky.
Miły dzień :-)