Naprawde odpoczelam w domku w dolinie Harau. Pelni energii wsiedlismy na nasz super pojazd i wyruszylismy w droge powrotna do Bukittingi. Najpiekniejsze widoki sa miedzy Piladang a Baso. Tam tez od czasu do czasu widac tradycyjne domy grupy etnicznej Minankabau.
Z Bukittingi nad jez. Maninjau dostajemy sie vanem za 35tys/os. Jedzie godzine, a jest tylko o jakies 4-5zl drozszy niz public bus, ktoremu dojazd zajmuje 2 godz. Droga to same serpentyny, w tym slynne 44 serpentyny prowadzace ze szczytu wzgorza nad samo jezioro. Widoki na jezioro sliczne.
Zatrzymujemy sie w Muaro Beach Guesthouse. Dzis noclg w kiepskich warunkach za 50 tys, ale juz jutro z samego rana zwolni sie normalny bungalow za 70 tys. Guesthouse ma mala kamienista plaze i przyjemny taras nad woda z restauracja i wi-fi. Na jeziorze fale jak na morzu. Samo Maninjau, jak wiekszosc miejsc na Sumatrze jest slabo przygotowane pod turystow. Wokol pelno rozpadajacych sie chatek i pustki na ulicach.
W Rama Cafe zjedlismy dobra rybke z grilla, a reszte wieczoru przesiedzielismy z dwojka Polakow, Ilona i Mackiem, ktorzy podrozuja juz pol roku i conajmniej drugie tyle przed nimi. Wymienialismy spostrzezenia i doswiadczenia. O podrozach i zwiazanych z nimi przezyciach mozna by mowic bez konca... Ciekawi ludzie przed ktorymi mordercza czterdziestoparogodzinna podroz autobusem do Jakarty. Trzymamy kciuki!