Oj dużo było tych dodatkowych formalności „covidowych” utrudniających, przedłużających i podrażających wyjazd, ale przebrnęliśmy przez wszystko i zasiedliśmy wczoraj w fotelach LOTowskiego Dreamlinera. Dzieci happy, bo każde ma swój ekranik z bajkami i gierkami. Spać nie chcieli iść. Humory dopisywały. Do tego przylecieliśmy prawie 1,5 godz przed czasem!!! Lądowanie o 4:30 rano.
Kupiliśmy kartę sim do ruterka i mamy kontakt ze światem . Dolarki wymienione, kierowca już czeka i 3,5 godz do Sigiriya.
Plan zwiedzania był trochę inny, ale kierowca zmienił plany i w sumie wyszło lepiej . Najpierw pensjonat - przyjemny Palitha Homestay, drzemka i wyprawa z innym, przesympatycznym i pomocnym kierowcą do Dambulla Rock Caves. To nieduży, ale przyjemny i piękny kompleks świątyń wykutych w skale z ponad 150 rzeźbami Buddy. Do tego zwiedzanie na boso (jak zawsze stawiamy na skarpety) i pierwsze spotkania z małpami, wiec dzieciaki miały frajdę. Tylko ta wilgoć i 31 stopni.. W drodze powrotnej małe zakupy, słoń kąpiący się w rzece, strząsanie pierwszej pijawki z buta Pawła, rzut oka na Lion Rock - świętą skałę ,symbol tej okolicy, i na pyszną obiadokolację w naszym pensjonacie. Makaron vege genialny!!! Relaks i trzeba odespać podróż.