Geoblog.pl    Kalessin    Podróże    BIRMA 11.2011    Z Kalaw do Inle Lake trekking dzień 3
Zwiń mapę
2011
04
lis

Z Kalaw do Inle Lake trekking dzień 3

 
Birma
Birma, Inle Lake
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9249 km
 
O 5ej rano w ciemnościach klasztoru budzi nas śpiew młodziutkich mnichów buddyjskich. Śpiewają na kilka głosów. Genialne! Jest ciemno, nic nie widać, czasem błyska flesz aparatu. Pora wstać.
Odbyliśmy jeszcze modły ze starszym mnichem i wręczyliśmy mu datki (po 1000kyatów).
Śniadanko dziś bardzo kiepskie - jakieś tłuste tosty. Na stopach pojawiły się pęcherze. Od wczoraj maszerujemy w sandałach bo tenisówki za nic nie chcą wyschnąć. Dziś tylko pół dnia marszu i to głównie płaskim terenem. Najpierw długo idziemy szeroką piaskową drogą, na której spotykamy pędzone duże stado krów. Maszerujemy więc z nimi. Potem zbaczamy w wąską dróżkę między skałkami i zaroślami i podążamy nią aż do Inthein przy Inle Lake. Jest bardzo gorąco.
Na miejscu żegnamy sie z naszym przewodnikiem Min Minem, którego szczerze polecamy.
Za 15tys kyatów za łódź, czyli 6 osób (2,5 tys na os) wypływamy zwiedzać Inle Lake. Według planu trekkingu za tę kwotę chciano zabrać nas prosto do Nyaungshwe zahaczając po drodze o jedynie jedno-dwa miejsca. Po negocjacjach nasz "sternik" zgodził się na pełne zwiedzanie. Rodzaj długiego kajaka, którym płyniemy wyposażony jest w silnik dzięki czemu nabieramy przyjemnej prędkości. Jakiś wąż przepływa koło nas. Płyniemy wąską odnogą jeziora i dopiero po pewnym czasie wpływamy na szersze wody. Jak się okazuje Inle Lake zostało niesamowicie zagospodarowane przez mieszkańców. Tylko nie za wielka jego część to po prostu woda, większość terenu jest zabudowana wioskami na wodzie bądź też niesamowitymi plantacjami warzyw i owoców (w szczególności pomidorów). Do domostw doprowadzony jest prąd, są tu świątynie na wodzie i szkoły na wodzie. Domy są większe niż te w górach.
W 3,5 godz zwiedzamy kilka miejsc:
- kobiety Padaung o żyrafich szyjach: zawsze warto zobaczyć na żywo, choć ogónie niezbyt nam się podobało; to kilka kobiet tkających szale w sklepie z pamiątkami, sprowadzone tu typowo pod turystów; one robią swoje, a turyści strzelają fotki; smutno mi sie zrobiło
- Phaung Daw Oo Paya: spora świątynia na wodzie, umiejscowiona w południowej i bardzo turystycznej części jeziora; jako jedyna zerknęłam do środka, ale nawet nie wchodziłam bo nie było tam nic specjalnie ciekawego; wystraszyły nas tłumy turystów; uciekamy stąd
- pływająca wioska In Phaw Khone z małym zakładem tkactwa i sklepem z drogimi szalami; sam zakład przeciętny, za to wioska bardzo malownicza i warta zobaczenia
- pływające ogrody: plantacje pomidorów, winorośli, kapusty itp., wszystko na wodzie; robi wrażenie!!!
- Jumping Cat Monastery: oj tu ubawiliśmy się niesamowicie  , klasztor ze skaczącymi kotami (takimi naszymi dachowcami); niestety koty miały właśnie drzemka i jedyne co, to pozwalały podrapać się po brzuszkach; skakać nie chciały, he he; kurcze! straciliśmy takie show! :-)
- rybacy podczas połowów: była już późna godzina więc wypatrzyliśmy tylko kilku rybaków na otwartej części jeziora; mimo wszystko ciekawie jest poobserwować wiosłowanie nogą i wyciąganie sieci
- jezioro Inle Lake: piękne miejsce, góry na horyzoncie; sporo turystów, ale normalne życie mieszkańców toczy się swoim rytmem; część południowa od Inthein jest bardzo turystyczna – większość domów na wodzie to restauracje i sklepiki; im dalej na północ tym bardziej autentycznie i ciekawiej, a pływanie motorowym kajakiem to sama frajda i relaks (zwłaszcza po 2,5 dniach łażenia)
W Nyaungshwe zdjęcie pożegnalne i rozstaliśmy się z naszą ekipą. Dobrze, ze zarezerwowałam jeszcze w Kalaw pokój w Aquarius Inn bo kiepsko z wolnymi miejscami w guesthousach. Dość drogo bo 15USD za double room, ale bardzo ładny pokoik i tarasik. Idąc 50m w stronę kanału, po lewej gorąco polecam małe biuro podróży prowadzone przez małżeństwo w średnim wieku. Oboje świetnie mówią po angielsku i są niesamowicie pomocni, nawet jeśli nie korzysta się z ich usług. Dokładnie wytłumaczyli jakie są opcje dotarcia na Festiwal Balonów w Taunggyi, narysowali mapkę gdzie za darmo zostawić bagaże, gdzie wysiąść, gdzie iść, powiedzieli gdzie najlepiej skorzystać z Internetu itd., i u nich ostatecznie zakupiłam bilety na autobus do Mandalay (11 000 kyat).
Obiad zjedliśmy w Miss Nyaung Shwe Restaurants – ok.
Nyaungshwe to miłe, ciche, dość rozległe i dość turystyczne miasteczko.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (29)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 48 komentarzy48 1932 zdjęcia1932 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.07.2022 - 18.07.2022
 
 
14.01.2022 - 02.02.2022
 
 
15.08.2021 - 28.08.2021