Dziś wyprawa w stronę Kazbegu. Przez niepogodę dnia pierwszego nie mamy dziś całego dnia. Popołudniu chcemy złapać marszrutkę do Tbilisi. Idziemy więc trasą tyle, ile zdążymy. A szkoda, bo z każdym kilometrem bardziej nam się podobało i mimo kontuzji stopy kuleliśmy dalej i dalej. Bardzo chcieliśmy przekroczyc 3000 m n.p.m i dotrzeć do schroniska. Niewiele nam brakowało. Jakaś godzinka może. Ale musieliśmy wracać. Chcielibyśmy kiedyś wrócić i dotrzeć dalej, choć na tym etapie widokowo Mestia wygrywa.