Ten dzień mieliśmy spędzić jeszcze w Dolomitach, ale ze względu na deszczowe prognozy postanowiliśmy skrócić pobyt we Włoszech (niestety kosztem zobaczenia jez Braises) i wyruszyliśmy w ok 6 godzinną podróż do Chorwacji. To miał być koniec złej pogody bo przecież w Chorwacji i Czarnogórze deszcze nam raczej nie grożą.... No cóż... Chmury jakby wędrowały razem z nami...
W Słowenii zjedliśmy obiadek, w Rijeka zrobiliśmy ważne zakupy (nowy dmuchany materac do spania, butlę z gazem , spożywka) i wymieniliśmy walutę. Wokół kłębiły się ciemne chmury i lał deszcz :( Podróż trwała dłużej niż trwać miała i na nasz mały kemping w zatoce dotarliśmy prawie z zachodem słońca. Dodaj do tego ulewę,i czarne chmury i czołowki poszły w ruch. I tak w ulewie rozkładaliśmy namioty. Kemping fajny, ale błagam... podłoże masakra. Namioty stawia się na piętrowych półkach. Cały kemping jest piętrowy. Problem w tym, że podłoże do troszkę ziemi i skała. Śledzie się gięły, deszcz lał, wiatr wiał, głazy poszły w ruch, żeby jakoś to wszystko wbić lub przytrzymać.. W końcu jakoś się udało. Mycie zębów i dośc wykończeni poszliśmy spać..