Pobudka o 5:30 i pakowanie namiotów, śniadanie i trasę czas zacząć (7:50). Wg nawigacji mieliśmy ok 9g 45min jazdy plus przerwy. Założyliśmy 12 godzin. Do celu dotarliśmy o 23:30 !!!!! Dlaczego? A to dlatego, że nikt się nie spodziewał, że w dzisiejszych czasach można stać na granicy prawie 4 godziny!!! Staliśmy tak na granicy serbsko-węgierskiej, po jak już wreszcie ją pokonaliśmy, po kilku minutach okazało się, że brakuje jednego paszportu!!! Na szczęście zacni małżonkowie szybko go odzyskali u celnika, uff..
Ciężki dzień. Podziw dla dzieci, które zniosły go bardzo dzielnie!!!
Co do samej trasy to bardzo ładnie prezentowała się południowa część Serbii. Kaniony, wąwozy, domki z dachami ze starą , czerwoną dachówką... naprawdę ładnie.
Nocleg okazał się bardzo trafiony. Wielkie pokoje i łazienka, wspólna dla dwóch pokoi duża kuchnia. To tylko przejazdem, ale dobry punkt. Nazywa się Kiserdo Vendeghaz przy granicy ze Słowacją.