Pobudka przed 4ta w nocy i umowiony wczoraj wieczorem taksowkarz zabral nas za 6$ na lotnisko. Okazuje sie, ze jedzie sie tam o tej porze zaledwie 20min, wiec nie ma co wstawac za wczesnie, jak my.
7:20 lot na rajska wyspe Phu Quoc, gdzie, jak poinformowal nas pilot, wlasnie pada deszcz. Na szczescie wraz z ladowaniem zaczelo sie przejasniac. Kurs moto-taxi na Long Beach to 1$/os. Noclegi: bungalow z klima i ciepla woda, blisko plazy 30$, pokoj w budynku glownym z wiatrakiem i zimna woda 15$. Wybralismy ta druga opcje w bardzo fajnym hotelu rekomendowanym przez LP, Lien Hiep Thanh. Duzy, czysty pokoj i, co niespotykane w Wietnamie, sprzataja go codziennie! Plaze waskie, ale woda krystalicznie czysta, zero fal, malo ludzi, kraby, skalki, cisza i spokoj. I tak zaczelo sie - plaza, kapiele, nurkowanie, sok prosto z kokosa.. Ah jak milo! I mimo zlych prognoz, rozpadalo sie dopiero wieczorem, a tak caly dzien swiecilo slonko.
No i znow pyszne jedzonko. Nasz hotelik wieczorem robi grilla na plazy z owocami morza. Sa stoliki, kolorowe lampiony, no i dokladnie widzisz co mozesz zjesc. Postanowilismy poszalec. Zaczelismy od tunczyka i tutejszej ryby Blackking z pieczonym slodkim ziemniakiem, a juz eksperymentalnie, po wszystkim, Grzegorz wzial ostrygi, a ja kraba. I choc nigdy nie chialam sprobowac ostrygi, stwierdzilam, ze jako kolekcjonerka nowych wrazen powinnam i to dodac do swojej listy. No i to byla pierwsza i ostatnia ostryga w moim zyciu. Zupelnie do mnie nie przemowila. :-) Za to wojne z krabem chyba wygralismy. Pisze "chyba" bo nie jestem pewna jak powinien wygladac talerz po spozyciu kraba, a nasz byl potwornie zapaskudzony z cala gora chusteczek. Najwazniejsze, ze udalo nam sie dostac do slodkiego miesa i cale szczescie, ze nikt blisko nie siedzial i nie widzial naszej walki ze skorupa. Ha, ha.
Jeszcze spacer po plazy przed snem, moskitiera w dol i lulu.
A propos komarow, to po raz pierwszy pojawily sie w Mui Ne, no i tutaj. Na polnocy w ogole ich nie bylo. Mimo to jakims cudem to wlasnie na polnocy mielismy slady ugryzien, ale to chyba byly mrowki i muszki. Tu komary sa, ale nie za duzo. W naszym hotelu sa swietne moskitiery nad lozkami wiec nie jest zle. Mamy tez repelenty i osobistego gekona w pokoju, ktorego zadaniem jest wylapywanie niechcianych mosquitos.