Geoblog.pl    Kalessin    Podróże    Wietnam, Kambodża    Delta Mekongu i Kambodza - dzien 3
Zwiń mapę
2010
28
lis

Delta Mekongu i Kambodza - dzien 3

 
Wietnam
Wietnam, Châu Ðốc
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12202 km
 
Wyjazd 7:00 i juz po chwili plynelismy Mekongiem lodziami wioslowymi w strone wioski na wodzie, zeby zobaczyc hodowle ryb. Przeplywalismy przez cala wioske. Niesamowite jak ci ludzie zyja w tych malych, rozpadajacych sie chatkach na wodzie. Moglismy zobaczycz lodek codzienne czynnosci - jak pichca, piora, reperuja, lowia, bawia sie i pracuja. W jednym z domow ogladalismy otwory w podlodze przez ktore karmi sie i lowi hodowane ryby. Sa potwornie stloczone i rzucaja sie na pozywienie jak oszalale. Sa toglownie ryby z gatunku catfish i red snapper.
Poplynelismy tez do muzulmanskiej wioski Chamow. Zobaczylismy jak zyja,robia tkaniny, jak sie ubieraja (sarong) i gdzie sie modla (meczet). Mnostwo slicznych dzieci z wyuczonym na pamiec tekstem po angielsku o tym jakie sa biedne i jak im ciezko i zeby za dolara kupic trzy ciastka. Ojejku... Zreszta panie wioslujace rowniez probowaly wmowic nam, ze musimy im zaplacic. Nic z tego -wszystko juz zostalo oplacone i przewodnik to potwierdzil.
Potem byl dosc dlugi rejs lodzia silnikowa do granicy (2,5godz). Plynelismy blisko jednego z brzegow wiec rowniez byla mozliwosc obserwacji prawdziwego zycia. Widzialam rozne techniki lowienia ryb, kapanie bawolow, codzienne prace przy gospodarstwie…
Nasza przewodniczka zgarnela po 22$ i wysiadla wczesniej, zeby zalatwic wizy (ktore a propos kosztuja 20$, ale tak to sprytnie zorganizowali, ze ciezko sie bylo wywinac z jej posrednictwa!).
Granica to taki budynek na wodzie - tam zalatwia sie wizy i je oblesny lunch ze starym miesem (trzeba bylo wydac reszte dongow). Potem drugie przejscie, gdzie sprawdzaja paszporty i wizy i juz jestesmy w Kambodzy. Malym busem podazamy (2,5godz) do stolicy o znanej z pewnoscia wszystkim nazwie – Phnom Penh. ;-)
Wrazenia z drogi - mniej ludzi i pojazdow, inne domy (wieksze i w wiekszosci na palach/slupach wiec chyba ich czesto zalewa), kieepskie drogi (dopiero po jakims czasie wjechalismy na cos normalnego).
O 16ej bylismy w stolicy. Tuk-tuk do centrum (w sensie Riverside) 3$ (pewnie mozna by i za dwa, ale nie chcialo nam sie szukac). Jest slonecznie i goraco. Ulokowalismy sie w pierwszym hotelu, Dara Reang Sey, polecanym przez LP. Dwojka bez klimy 12-15$, z klima 16-25$. Mamy ten za 12$ i zobaczymy czy wyrobimy przy wentylatorze. Czystosc ok. Dlugo szukalismy knajpy na kolacje - potwornie tu drogo. Potwornie - znaczy ceny jak w Polsce. Dania glowne za 5-7$. Trzeba bedzie zaczac jesc na ulicy. Ale dzis zatrzymalismy sie w tajskiej knajpie i zjedlismy za 3,50 - 3,75. Piwo Angkor w puszce - w sklepie 0,50$, w knajpie od 1,25$. Niesamowici sa z ta kasa.. Generalnie placisz w dolarach a wydaja ci w dolarach i rielach. i jak tu sie polapac?!!!! Przelicznik tez sobie dostosowali, niby 1USD = 4000 riel, a powinno byc 4166riel. No ale tak latwiej przeliczyc.


Bye, bye Vietnam !

Tak sobie myslalam plynac lodzia do granicy, co zrobilo na mnie najwieksze wrazenie w Wietnamie i powstala nastepujaca lista (kolejnosc bez znaczenia):
- Old Quarter w Hanoi
- tarasy ryzowe i kobiety Hmongow w Sapa
- sypialny pociag i sypialny autokar
- cytadela w Hue
- potrawa "fried wonton"w Hoi An
- grilowany snapper (ryba) w Mui Ne
- zycie na wodzie i przy wodzie w delcie Mekongu
- cisza, spokoj i odludzie na Phu Quoc
- jazda motorem po Phu Quoc
- psia glowa i lapy na targach polnocy :-(
- swinie i szczeniaki na targu w Bac Ha
- sliczne twarzyczki wietnamskich dzieci
- pidzamy!!!! (czyt. Wietnamki wloczace sie po ulicach w pidzamach)
- hasla "Buy from me!"i "Mister", motorbike! (kazdy kto byl w Wietnamie doskonale wie o co chodzi - to szkola cierpliowsci)
- zapachy Wietnamu (w szczegolnosci Old Quarter)
- uliczne pichcenie
- plastikowe mini krzeselka i stoliczki w przyulicznych knajpkach
- nalesniki z bananem (na polnocy)
- nuoc nam (sos rybny)

Co do samych ludzi:nie spotkalismy sie z hamstwem czy agresja; naciagaja, sa meega meczacy i natretni, zawyzaja kazda oplate, sciemniaja na kazdym kroku, ale idzie sie dogadac, a w najgorszym razie odjezdzaja z niczym; najmilsi ludzie : bez dwoch zdan w Sapa i Sajgonie

Co sie niezbyt podobalo:
- sposob traktowania na wycieczkach (troche jak worki z ziemniakami)
- lans w Mui Ne (kite-surfingowcy itp)
- Hoi An, jako miasto dla turystow (malo Azji w Azji)
- jedzenie w Sajgonie!!!
- Cao Dai (zdjecia wystarcza, szkoda czasu)
- 2gi dzien wycieczki po Delcie (w tym "floating market"kolo Can Tho)
- ostryga (bleee..)
- hotel w Hanoi (jak zwykle pierwszy hotel to najwieksza wtopa, choc nie bylo jakos bardzo zle - w koncu byla winda, ha ha)
- charczenie i wydmuchiwanie nosa na chodnik
- Palac Zjednoczenia w Sajgonie
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 48 komentarzy48 1932 zdjęcia1932 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.07.2022 - 18.07.2022
 
 
14.01.2022 - 02.02.2022
 
 
15.08.2021 - 28.08.2021