Namiot składaliśmy w deszczu. Oczywiscie nie poszliśmy do Hardanger Folk Museum. Prom z Utne do Kvandalu miał swój urok. Akurat przestało padać, wyszliśmy na pokład podziwiać widoki. Góry i samo miasteczko Utne spowijała mgła. Zupełnie inaczej niż wczoraj, bardziej mrocznie i tajemniczo, i tez pięknie.
W drodze do Bergen było kilka ładnych wodospadów i miejsc widokowych, choć ta część trasy nie była już tak malownicza jak poprzednia. Deszcz raz padał, raz przestawał.
W Bergen występuje podobno największa na świecie suma opadów. Pada tu przez 300dni w roku ! Także nie ma co wzdychać, że słońca nie widać. W końcu, czego się spodziewaliśmy?! I tak mieliśmy mnóstwo szczęścia, gdyż podczas naszego pobytu w ogóle nie padało - przestało jak zaparkowaliśmy, zaczęło jak wyjeżdżaliśmy :-)
Dzielnica kupiecka Bryggen (lista UNESCO) jest rzeczywiście śliczna. Warto wejść między budynki i trochę się tam powałęsać. Oczywiście dziś to same sklepiki z pamiątkami i knajpki, ale urok pozostał. Dużo ładnych budynków stoi także wzdłuż pobliskich uliczek.
Na targu rybnym tuż obok można kupić (niestety) mięso wieloryba, łososie, kraby i wiele innych owoców morza. Ponieważ zawsze podczas podróży staram się zjeść jakieś typowe dla kraju danie, a nie natknęłam się na nic równie ciekawego jak zgniłe mięso rekina w Islandii, kupiliśmy smażonego łososia z frytkami. Na targu rybnym jest kilka punktów gastronomicznych. Taki obiad kosztował nas 60zł na os, ale było warto! Łosoś rozpływał się w ustach..mniam
Ze względu na pogodę (kiepska przejrzystość powietrza i chmury) zrezygnowaliśmy z wjazdu kolejką na górę Floyen, skąd można spojrzeć na całe Bergen z góry (pocztówki zaspokoiły moją ciekawość, jak to wygląda).
Aha, z informacji praktycznych to parking w okolicy Bryggen kosztuje ok. 8zł za 30min!!! Chyba nikt nie pobije cenowo Norwegii...
Nocleg na Lone Camping. Również bardzo ładny. Dość duże i popularne pole, położone nad jeziorem, jest wysepka, kajaki, widok na góry, mostek. No i było też mega oberwanie chmury i niezłe wiatrzysko. Przesiedzieliśmy w aucie ponad godzinę zanim trochę się przetarło i udało się rozbić namiot. Minus kempingu - większość terenu jest dość podmokła, jak gąbka - ziemia wygląda na suchą, ale jak staniesz wypływa mnóstwo wody.
Pogoda w Norwegii zmienną jest. Reszta wieczoru była ciepła i nawet zza chmur zaczęło wychodzić słońce. Od 4ej rano była taka burza - wichura, ulewa, pioruny, że nie szło spać. Ale takie uroki namiotu - człowiek jest bliżej natury, zaczyna czuć się od niej zależny i z nią związany. To dobrze. Tego właśnie szukam :-)