No niestety słońca brak, wiatru pod dostatkiem, ale chociaż nie pada i jest jakieś 17-18st.
Zaczęliśmy od słynnych Cliffs of Moher. Byliśmy tam po 10ej więc ludzi nie było wcale zbyt wielu i spokojnie można było pospacerować wzdłuż klifów. Rzeczywiście piękne. Warto pójść trochę dalej szlakiem na południe, żeby zobaczyć kolejne klify.Polecam zobaczenie i tych klifów i tych na Loop Head - to inne wrażenia i oba miejsca śliczne.
Były też maskonury, ale widziane z tak daleka, że nie dało się podziwiać ich pięknych pomarańczowych dziobów. Mieliśmy z nimi dość bliską styczność na Islandii i zależało nam, żeby znów je ujrzeć :-) są prześliczne.
Dalej udaliśmy się do Kilnaboy, gdzie zaraz za znakiem skręca się w lewo w stronę Burren National Park. Kilka kilometrów i przy drodze widać mini parking i oznaczenia szlaków. Widać też najbardziej charakterystyczną dla tego miejsca gołą skalną górę w kształcie rozpłaszczonej krowiej kupy (naprawdę tak wygląda!). Cały okoliczny teren pokrywają skałki. Jest też niewielkie płyciutkie jeziorko (zapełniające się okresowo).
Jest tu do wyboru ok 6 szlaków. Niektóre prowadza na ową górę lub w okolice i przejście trwa ok 3 godzin. My wybraliśmy 30-40min trasę oznakowaną zieloną strzałką, która wiedzie częsciowo terenem zalesionym, częściowo łąkami, a częściowo skałkami z widokami na okolicę. Autkiem podjechaliśmy jeszcze do jeziorka i bliżej góry. Myślę, że niebieski 3godz szlak na szczyt byłby ciekawy (widok z góry na okolicę), ale nie mieliśmy czasu. Nasz alternatywny też był przyjemny.
Wróciliśmy do Kilnaboy i skręciliśmy na północ na R480 przy ruinach chyba zamku (zero opisów, ale to mógł być Leamanegh Castle). Niedaleko trafiliśmy na malownicze ruiny jakiegoś kościólka wraz z cemntarzem (wejście do środka zamknięte). Pojechaliśmy tą drogą, żeby zobaczyć Poulnabrone Dolmen - grobowiec z kamieni mający ok. 5000lat! Nie udało nam się znaleźć Gleninsheen Wedge Tomb, ale za to jadąc dalej nacieszyliśmy oczy widokami przestrzenii wypełnionej kamiennymi murkami i skałami.
Bardzo udany dzień. Tylko jak na złość słońce wyszło zaa chmur dopiero wieczorem.. Prognozy na kolejne dni są rewelacyjne - 20-26st i słońce. Szkoda tylko, że wszystkie klify już za nami... Robimy jedzonko (piekarnik gazowy okazał się pewnym wyzwaniem) i może zdążymy jeszcze podjechać na zachód słońca gdzieś w okolice Cliffs of Moher..
......
Udało się i na dodatek wiemy już jak unikać opłaty 6 Euro/os za Cliifs of Moher (dla nas już za późno, ale niech inni skorzystają). Po pierwsze zachód słońca jest za darmo bez żadnych kombinacji. Dojechaliśmy do Visitors Center tuż przed 21szą i było już pozamykane - tzn sklepiki i Visitors Center. Parking pozostawiono otwarty, budki od poboru opłat zamknięte. Można więc zaparkować auto, iść na klify i być tam do woli. Poza nami było jedynie kilka osób. Znów preszliśmy się jakieś 1-2 km wzdłuż klifów i zrobiliśmy kolejną serię zdjęć - błękitne niebo i chylące się ku zachodowi słońce, mniejszy wiatr, spokojniejszy ocean. :-)
Za dnia natomiast wystarczy skręcić w prawo 1km przed Visitors Center, czyli przed podjazdem pod górę (jadąc od strony Doolin). Jest tam znak pokazujący szlaki. Zostawiamy od razu auto i podchodzimy do niewielkiego budynku gospodarczego, otwieramy bramę obok i ścieżką idziemy w stronę oceanu aż dojdziemy do szlaku. Jeszcze jakiś kilometr pod górę i jesteśmy na pierwszym klifie i na terenie "płatnym" obok wieży widokowej. Nikt tu jednak nikogo nie sprawdza i turysta ma prawo przejść szlakiem wzdłuż wybrzeża np 6km od Doolin aż tu. Nie łamie się więc żadnych zakazów. Podejrzewam, że z drugej strony też jest jakaś możliwość dojścia na tą trasę, ale nie sprawdzaliśmy. Także klify free of charge za dnia i wieczorem.
Na koniec chwilka w pobliskim pubie, znów przy grze i śpiewie tutejszego zespołu - tradycyjna muzyka irlandzka.Miło.