Bezchmurne niebo i upał. 25st w cieniu, a ma być goręcej.
Pojechaliśmy na zachód, do Keem na urokliwą ukrytą plażę z cudowną błękitną wodą. Krajobraz pewnie coś w stylu Chorwacji, plus klify, tylko temp wody delikatnie niższa. Było jednak tak ciepło i tak przyjemnie brodziło się po wodzie, że Grześ postanowił się wykąpać. I dało radę! :-) Aż mu zazdrościłam.. Ale woda tak lodowata, że przez cały czas mroziło ręce.
Podjechaliśmy też do klifów, które widac z naszej plaży, a potem relaks i relaks, dopóki słoneczko trochę nie osłabło.
Wieczorem powrót do Keem. Cel: wdrapanie na klify i spacer z pięknymi widokami. Niestety nie wyszło, gdyż chcieliśmy pójść na skróty, żeby nie podchodzić tak stromo i wpakowaliśmy się w torfowisko - tenisówki przemoczone w rdzawej wodzie. No to wróciliśmy na plażę wyszorować buty i wylegiwać się w cieniu. Błotko nas pokonało :-)