Jedziemy do Udawalawe, czyli słonie i ostatni pobyt w puszczy

Ze smutkiem żegnaliśmy górskie obszary i nasz cudny Guesthouse i w niespełna dwie godzinki dotarliśmy do Udawalawe, czyli do Krainy Dzikich Słoni. Jest płasko i gorąco. Długo wahałam się z wyborem noclegu w tej okolicy. Wybrałam Kottawatta Village ze względu na baseny i duży otwarty teren wśród palm z małym placem zabaw, czyli ze względu na dzieci. Natomiast miejsce jest droższe niż inne, które maja znacznie wyższe opinie. Chłopaki jednak tak się cieszyli na basen, a akurat baseny wszyscy goście zachwalali, ze postanowiłam zostać przy tym wyborze. Jest wieczór i stwierdzam, że chyba wybór był dobry. Dzieciaki szaleją w basenie, który jest tuż przy naszym bungalowie. Gości prawie nie ma. Wokoło pełno palm i wiewiórek. Obiad w tutejszej restauracji był drogi, ale smaczny, no i są dania zarówno lankijskie jak i europejskie ( jest spaghetti dla dzieci!!!).
Pojechaliśmy też do sierocińca dla małych słoników Elephant Transit Home popatrzeć jak maluchy są karmione mlekiem, a potem zajadają liście. Wszystko do obejrzenia z dość dużej odległości. Słoniątek nie wolno niepokoić, karmić czy dotykać , gdy dorosną zostaną jako stado wypuszczone na wolność. Już 119 słoni zostało wypuszczonych z tego właśnie miejsca. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że skóra słonia ma 2-3 cm grubości, ze słonie i psy to jedyne zwierzęta, które rozumieją gest wskazywania na coś, że słonie widzą tylko na ok 10m i wiele innych ciekawych informacji. To był spokojny i relaksujący dzień. No i ta łazienka pod gołym niebem ;)

Zdjęcia (15)

Komentarze (0)