Relaks pełną parą! Co prawda przyroda obudziła nas o 7:30, ale poleniuchowaliśmy jeszcze troszkę zanim wyruszyliśmy na śniadanie. A potem już zabawy z falami, dokarmianie krabów owocami ( tak! lubią kokosy i jackfruita), zakupy owocowo-przekąskowe w Tangalle i znów kąpiele. No i nowe doświadczenie… cała szczęśliwa kupiłam na targu małego jackfruita (normalnie są olbrzymie). Polowałam na niego od początku podróży. W naszej chatce rozcięliśmy go nożem i wypłynęło z niego coś jakby mleko. No i stało się …mleko okazało się być czymś o konsystencji żywicy. Zmycie tego z rąk graniczyło z cudem he he Jackfruit wylądował w koszu na śmieci uff.. A na kolacje gigantyczne grillowane krewetki i rybka.
Ach jaki żal będzie stąd jutro wyjeżdżać…Cudne miejsce!