Cały dzień spędziliśmy dziś w Kotorze. Na (dośc drogim) targowisku kosztowaliśmy rozmaite sery i wędliny, kupiliśmy owoce i warzywa. Ze względu na upał posiedzieliśmy z dziećmi na miejskiej plaży (nic specjalnego, ale chociaż się schłodziły dzieciaki). A późnym popołudniem poszliśmy do starej części miasta poszwędać się po niesamowitych, wąskich, kamiennych uliczkach miasta. Kotów oczywiście było mnóstwo i to głównie tłuściutkich, odsypiających nocne harce. Śliczne, klimatyczne miasteczko wewnątrz starych murów, palmy, wycieczkowce i wzgórza poza nimi. I Polaków naprawdę sporo.
A wieczorem domowe winko, które dostaliśmy od naszej przemiłej gospodyni.